Od zawsze powtarzam, że pisze niemalże tyle lat co żyję. Zaczynałam od komiksów, pamiętników i opowiadań, a skończyłam na książce, której nigdy nie wydałam i którą ukończyłam mając niespełna 11 lat.  Z perspektywy czasu uważam, że już za dziecka wiedziałam co będę robiła, gdy dorosnę. Potrzebowałam tylko drogi, wyciągniętej ręki i pomysłu, jak zrealizować skryte predyspozycje. Prawda jest taka, że zaczęłam dużo wcześniej, ale wtedy nie nazywałam tego tak górnolotnie. Wtedy też nie łączyłam pasji z pracą zarobkową.

Bądźmy szczerzy – miałam sporo szczęścia, że zaczęłam pisać i że treści stały się moim stałym elementem dnia. Co więcej – na to szczęście miałam wpływ i jestem przekonana, że każdy kto czuje „chemię” do tej ścieżki rozwoju może ją sobie ułatwić.

Zatem: jak zacząć pisać?

Chcę pisać! Czyli…co?

Pisanie, wbrew panującej opinii, nie sprowadza się do sięgnięcia po kartkę i długopis (ewentualnie – po komputer). To dużo bardziej złożony proces, wymagający przygotowania merytorycznego, ale także samoorganizacji, dyscypliny, odporności na bodźce, umiejętności skupienia i kreatywnego rozwiązywania prostych i zdecydowanie nie-kreatywnych problemów.

To trochę jak ubieranie choinki na święta. Niby każdy to potrafi, ale każdy z nas zrobi to inaczej. Jeden podejdzie do tematu w standardowy sposób, a drugi zrobi własnoręczne ozdoby, zasuszy owoce w piekarniku, a potem upiecze pierniczkowe ludziki, które zawisną z dala od dzieci i zwierzaków. To choinka i to choinka. Jedną różnicą jest efekt końcowy i nasze zaangażowanie. Tak samo jest z tekstami, dlatego znaleźć możemy skrajne oferty – zarówno te za 2zł za 1000zzs, jak i za 100 zł za 1000 zzs. Z tym, że ten element jest już materiałem na inny wpis (który zresztą mam w planie).

Jeśli więc czujesz, że chcesz pisać, zastanów się:

Z mojej strony dorzucę jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz, która pomoże ci zacząć pisać (lub pisać lepiej) – chłoń!
ALE nie wszystko co wpadnie ci w ręce - w końcu posiadamy pewien limit zasobów poznawczych i skoda by było „poświęcić” je na bezwartościowe informacje i bodźce, dobiegające z każdej strony. Mówiąc chłoń mam na myśli obserwowanie emocji, wydarzeń społecznych, sztuki. Nic tak nie inspiruje i nie uczy, jak twórczość innych ludzi.


Jeśli zastanawiasz się, czy pisanie leży w twoich predyspozycjach zawodowych, podrzucam ci kilka inspiracji/testów i źródeł, które pomogą ci to zdefiniować:

Gdzie zacząć pisać?

Dobrze, przejdźmy zatem do konkretów. Jeśli nadal uważasz, że pisanie jest dla ciebie, a ewentualne trudności nie zniechęcają cię do spróbowania swoich sił - pamiętaj o dwóch rzeczach.

Po pierwsze – branża copywriterów jest dość trudna. Przebicie się przez nią wymaga ogromu samozaparcia i samodyscypliny. Pisanie jest modne, a co za tym idzie – modne są różne stawki i różne warunki współpracy. Na jedne z nich możesz przystać, na drugie – nie.

Po drugie – zastanów się czy twoim celem jest praca na „własny rachunek” czy dla agencji. To dwa różne, przeciwległe do siebie światy.

Obecnie istnieje wiele dróg, na których końcu widnieje wielki napis „copywriting”. Poniżej przedstawię ci kilka z nich:

A co, gdy jesteś przedsiębiorcą?

Otóż pisanie się opłaca.

Celowo użyłam tego określenia, bowiem wielu przedsiębiorców prowadzących swój biznes, kanały social media, a także stronę internetową zapomina, że słowo pisane jest źródłem pierwszego kontaktu z potencjalnym klientem. Mówiąc obrazowo: to brama, przez którą część wejdzie, a druga część zrezygnuje i pójdzie pod inną, konkurencyjną furtkę.

Osobiście jestem fanką działań PRowych, które prowadzi Netflix, dlatego pozwólcie, że posłużę się ich przykładem w tym elemencie.

Sztuką jest prowadzić komunikacje w taki sposób, aby stworzyć balans pomiędzy klientami nowymi, którzy pojawiają się na profilu pierwszy raz oraz stałymi, którzy posługują się żargonem językowym wszystkich fanów. Tworząc więc content musimy docierać do szerokiego grona, nie zapominając o żadnej z tych stron. Jako fanka Netflixa znajduję więc dużo postów „dobranych” pod moje preferencje i seriale, które oglądam, a także mnóstwo contentu zachęcającego mnie do obejrzenia czegoś nowego. To również idealny przykład, że mniej znaczy lepiej i… więcej znaczy lepiej.

Pisanie więc opłaca się z punktu widzenia budowania relacji, angażowania klientów oraz poszerzania swoich zasięgów, które w kontekście social mediów są główną zaletą i wartością.

Pisanie opłaca się również z punktu widzenia działań SEO. Nie od dziś w końcu wiadomo, że wysokiej jakości, unikalny i odpowiednio zoptymalizowany content jest uwielbiany przez roboty Google. Zresztą więcej o tym pisałam w czerwcu 2018 roku, o tutaj: Dlaczego content ma znaczenie w SEO? Dlatego pozwolicie, że nie będę powielać tego contentu.

Pisanie opłaca się również z punktu widzenia… samorealizacji. Nikt tak dobrze nie zna branży i twojej pracy, jak ty sam. To ty opowiesz o niej najlepiej, najwiarygodniej i najskuteczniej. To ty jesteś ekspertem. Pisząc o tym i przekazując wiedzę masz szansę ją poszerzyć, zdobywając nowe źródła inspiracji oraz nowe kontakty. Możliwość przedstawiania się z jak najlepszej strony jest więc wartością samą w sobie, która pozwoli ci zdobyć zaufanie, uznanie i przewagę nad konkurencją.

Więcej o tym, dlaczego warto pisać mówiłam w swoim pierwszym odcinku podcastu, do którego serdecznie zapraszam.

I to właściwie tyle, jeśli chodzi o te najważniejsze, pierwsze kroki. Z pewnością o tej tematyce można by rozmawiać (a właściwie pisać) naprawdę długo, dlatego w przyszłości pociągnę ten wątek na naszym blogu. Zerkajcie, śledźcie nowe wpisy i słuchajcie nas na podcastach, bo wiele tych wątków będziecie mogli usłyszeć w przyszłych odcinkach.

Właśnie mijają ostatnie dni tego szalonego, wyjątkowego i trudnego roku. Na blogu Fox Strategy mamy tradycję tworzenia podsumowania, zbierającego wszystkie najważniejsze chwile z życia firmy. Ostatnie miesiące były jak sinusoida - obok trudnych decyzji pojawiały się szanse i nowe projekty. Ostatecznie 2020 rok przyniósł  nam naprawdę wiele wyzwań, satysfakcji, nauki i… pracy zdalnej. Nie mogliśmy więc przejść obojętnie obok tej tradycji. Jeśli więc nie śledziliście naszych poczynań i nie zobaczyliście wszystkich wystąpień - to doskonała okazja by nadrobić zaległości.

Zacznijmy od jednej z najważniejszych chwil w tym roku - powiększenia zespołu! W marcu na liskowy pokład wkroczył Krzysztof Rutkowski - Młodszy Specjalista ds. Marketingu. Jak sam o sobie napisał:

Świeża krew w zespole. Swoją przygodę z marketingiem internetowym rozpoczął właśnie u nas jako copywriter, łącząc pisanie artykułów z odkrywaniem tajemnic SEO. Lubi poznawać nowe rzeczy i ‘’przelewać to na papier komputerowy’’. Żadna dziedzina nie jest mu obca.

Wolną chwilę poświęca swoim dwóm pasjom  - fotografii i tworzeniu filmów video, gdzie w połączeniu z odpowiednią obróbką fotografii daje to przyjemny dla oka widok. W przerwie pomiędzy robieniem zdjęć rozwija się również w obszarze projektowania stron internetowych. Czas wolny stara się spędzać ze znajomymi odkrywając kolejne miejsca i smaki kulinarnej strony Wrocławia. Sam również coś przyrządzi w swojej kuchni. Lubi nowinki sportowe i może porozmawiać o każdej dyscyplinie.”

Na scenie

Jedno jest pewne: brakuje nam spotkań i wydarzeń branżowych. Specyfika tych miesięcy spowodowała, że świat przeniósł się do online’u, a wystąpienia przed publicznością były równie rzadkie, co śnieg zimą. Jeszcze przed pandemią wystąpić zdążył:

Na scenie online’u

Branża SEO-SEM jest na tyle żywa i elastyczna, że to, czego nie mogliśmy zrobić “na żywo”, zrobiliśmy na łączach internetu. Okazało się, że to rozwiązanie urosło w siłę, a nasz zespół mógł w ten sposób podzielić się swoją wiedzą w nieco nowych (i bezpieczniejszych) okolicznościach:

Od podcastów…

Maj to miesiąc, w którym wzięliśmy “byka za rogi” i zrealizowaliśmy plan, który powstał już kilka miesięcy wcześniej. Projekt podcastu był dla nas szczególnie ważny, a pierwsze nagrywanie… zaskakująco stresujące. 

Dziś, po ponad pół roku:

Dziennik Budowy Firmy znajdziecie na popularnych platformach streamingowych, a także na naszej, podcastowej podstronie. 

Nasz podcast znalazł się między innymi na liście Senuto i Marketer+. 

…po Sprytny Kurs SEO...

Kurs to chyba największy projekt tego roku. Planowanie, nagrywanie, montowanie, przygotowywanie - oj zajęło nam to trochę czasu! 🙂 Nie będziemy przesadnie skromni - jesteśmy dumni, że pomimo tak niespodziewanego roku udało nam się zrealizować ten cel. Chcieliśmy być wierni planom, które powstały jeszcze w 2019 roku i naprawdę cieszymy się, że ostatecznie mamy dla Was świetny materiał w dobrej cenie.

Nie będziemy ukrywać: występowanie przed kamerą, w nowej dla nas formie, było ekscytujące, stresujące i momentami bardzo zabawne. Zmontowane przez Olę bloopersy może kiedyś wyjdą poza mury Fox Strategy - tak, abyście zobaczyli ile razy można śmiać się ze słowa “śledzić”. 

Po kilkunastu tygodniach nagrywania i montowania powstał nasz pierwszy, autorski kurs SEO, w którym zaangażowało się 6 specjalistów Fox Strategy. Nadal możecie kupić kurs, w którym znajdziecie:

5 tygodni z SEO

Ponad 20 godzin nagrań podzielonych na 15 modułów

Łącznie ponad 70 lekcji o SEO wraz z aspektami UX

Moduł bonusowy dotyczący App Store Optimization

…i Ebooki!

W 2020 roku sprawnie rozwijaliśmy dział ASO, który pod dyrektywą najpierw Eweliny, a potem Dawida, dzielił się swoją wiedzą w zakresie marketingu aplikacji mobilnych. Ich wspólnymi siłami powstało “7 najważniejszych aspektów ASO w Google Play”.

Ola, zainspirowana powyższym duetem, wydała świąteczny ebook “Moc pierwszych, napisanych słów. Copywriting od podstaw.” W jego tworzenie zaangażowało się ponad 20 copywriterów i specjalistów, którzy codziennie zajmują się treściami.

Newsletter i inne akcje 

Oprócz powyższych: prowadziliśmy też bezpłatne konsultacje dla przedsiębiorców (i nie tylko), którzy potrzebowali inspiracji, rozmowy lub wsparcia w okresie około-pandemicznym. Udało nam się również przenieść salę konferencyjną do nowego lokalu (rok bez remontu, to rok stracony!), poszerzyliśmy swoją ofertę o SEO na start i Amazon SEO, zjedliśmy kilkanaście wspólnych śniadań, regularnie na naszym blogu prowadziliśmy cykl “zmian zachodzących w środowisku Google”, a także co środę prowadzimy newsletter, który zdradza tajniki z firmy i całej branży. Od lipca mamy już ponad 600 czytelników, z którymi co tydzień spotykamy się na skrzynce biurowej. 

W ramach wsparcia wzięliśmy udział w akacji #RatunkoweKalorie, w której to wspomogliśmy lokalną burgerownię - BurgeryLTD - oraz Wojewódzki Szpital Specjalistyczny. 

Ponadto, pomimo (niestety) odwołanej edycji SEMpresso, przekazaliśmy uzbieraną sumę na leczenie małej Amelki, wpłacając na jej charytatywne konto 1500 zł. Kwota uzbierana została ze sprzedaży biletów, dlatego dziękujemy wszystkim uczestnikom za zainteresowanie i dołożenie swojej cegiełki. Mamy nadzieję spotkać się z Wami w najbliższych miesiącach!

Na naukę zawsze jest czas

Jak co roku nasz zespół uczestniczył w szkoleniach zewnętrznych i wewnętrznych. W tym miejscu chcieliśmy podziękować wszystkim, którzy przekazali nam swoją wiedzę - to dzięki Wam mogliśmy się rozwijać!

Okrągłe urodziny!

Koniec lutego - początek marca to oczywiście urodziny Fox Strategy. Nie jest tajemnicą, że cały nasz zespół uwielbia spędzać ze sobą czas (nie tylko w pracy). Co roku organizujemy urodzinowe świętowanie, w którym to jemy nie zawsze zdrowe przekąski, zdmuchujemy świeczki na torcie i gramy w gry, przygotowane przez Agatę i Olę. W tym roku obok quizów była też okazja do rozegrania turnieju piłkarzyków. 

Z lekkim sentymentem patrzymy na te zdjęcia, bo od tamtej pory nie mieliśmy okazji na takie wspólne świętowanie - musieliśmy między innymi przełożyć nasze halloweenowe plany. Nie mniej jednak z optymizmem patrzymy na 2021 rok, licząc, że w końcu, wspólnie będziemy mogliśmy wyjść do naszej ulubionej, czeskiej knajpy, rozgrywając wcześniej turniej w FIFie (i karaoke!). 

2020 rok był również przełomowy ze względów prywatnych. Zmienialiśmy nazwisko, powiększyliśmy rodzinę, próbowaliśmy nowych rzeczy, zakładaliśmy prywatne blogi, pisaliśmy książki, uczyliśmy się pracy zdalnej, przeprowadzaliśmy się, robiliśmy remonty i próbowaliśmy uciec od zgiełku miasta na krótkich, bezpiecznych wyjazdach.  W tym samym czasie zdarzyły się też poważne, wewnętrzne zmiany: Kamil stał się liderem działu SEO na rynek niemiecki, a Dawid liderem działu SEO. Jeszcze raz gratulacje, chłopaki!

Chciałoby się rzec: i to tyle, chociaż słowa te nie oddają zakresu działań i wyzwań, które sobie, jako zespół, postawiliśmy. Pandemia i praca zdalna nie pokrzyżowała nam wszystkich planów. Mamy nadzieję, że przyszły rok będzie dla nas równie rozwojowy i ekscytujący. Obyśmy spotkali się cali i zdrowi na najbliższym, branżowym wydarzeniu!

Blog Fox Strategy prowadzony jest (z większą lub mniejszą częstotliwością 😊) przez cały zespół. Zakładając go wiedzieliśmy z czym należy się zmierzyć - w końcu decyzja o tworzeniu wpisów i sekcji poradnikowej to nie lada wyzwanie dla każdego biznesu. Dla nas również, ponieważ każdy post uruchamia nasze pokłady kreatywności i zmusza do poszukiwania inspiracji. Zanim „puścimy” go w świat zastanawiamy się nad właściwym przekazem, który odda sens artykułu, a przy okazji nie zanudzi czytelnika na wstępie. Ostatecznie kilka godzin pracy nad wpisem blogowym procentuje.

Mówiąc wprost – to nie tylko „kawał” lektury, ale także ogromna szansa na uzyskanie dodatkowych korzyści.


Fakt jest jeden - coraz częściej prowadzimy blogi. Nie mówię tu o influencerach, którzy traktują swój blog jako bezpośrednie źródło dochodu. Mam na myśli firmy i przedsiębiorstwa, które zaczynają tworzyć content w postaci poradników i aktualności z branży.

Poniżej wykres prezentowany przez Statista Research Department, który przedstawia odsetek francuskich firm, prowadzących bloga lub mikrobloga w 2017 roku. Pierwszy słupek to niewielkie firmy, a trzeci słupek to przedsiębiorstwa największe, które wdrożyły takie rozwiązanie w ostatnich latach.

Źródło: https://www.statista.com/statistics/964697/share-companies-blog-microblog-by-size-france/

W Polsce statystyki prezentują się podobnie. Kiedy uświadomimy sobie, że 77% internautów czyta blogi, nie powinniśmy mieć obiekcji, że takie rozwiązanie jest nie tylko popularne, ale w dużym ujęciu po prostu opłacalne. Idąc za tym przekonaniem, odpowiedzmy na pytanie: czy i jeśli tak to dlaczego warto pisać firmowego bloga?

Standuperzy prezentują swój cięty humor na scenie. Aktorzy wykazują się możliwościami przed kamerą… a firmy piszą blogi. Wasz wpis jest doskonałym sposobem na przedstawienie wartości marki, na wzbudzenie zaufania, pokazanie swoich umiejętności lub wiedzy. To właśnie blog pozwala nakreślić jaki biznes prowadzicie i kim jesteście. Nagle z tajemniczego przedsiębiorstwa X stajecie się indywidualnymi jednostkami, którzy zyskują rozpoznawalność oraz ludzki wymiar. W końcu za nazwą, logiem i wdzięcznie brzmiącym motto jesteście Wy – pracownicy i przedstawiciele z wiedzą, doświadczeniem i hobby, którym warto się podzielić.

Tak, Twoje wpisy mogą rozwiać wątpliwości potencjalnego klienta, mogą zburzyć ewentualną, dotychczasową barierę i dostarczyć decydujących informacji o produkcie lub usłudze. To dzięki nim stajecie się ekspertem w swojej branży, to za ich pomocą udowadniacie, że wiecie co robicie, a produkt, który sprzedajecie nie jest Wam obcy. Blog to ring, w którym zderzają się dwie konkurencyjne firmy. Wygra ta, która zaprezentuje się lepiej – zarówno pod względem merytorycznym, jak i personalnym.

Źródło: rysunek poglądowy wykonany przez Fox Strategy
Źródło: rysunek poglądowy wykonany przez Fox Strategy

Potencjał w rozumieniu działań SEO, o których oczywiście musimy wspomnieć 😊. Blog pozwala budować „długi ogon”, które wykorzystuje się we wpisach z wyjątkową łatwością -  głównie w postaci poradników lub krótkich instruktarzy. W końcu fraza „jak pisać teksty SEO?” aż sama prosi się o dedykowany wpis, który ma szansę wysoko rankować, prawda? Odpowiednie nasycenie słów kluczowych, starannie dobrane nagłówki i content wysokiej jakości to wartość, która zaowocuje i pozwoli systematycznie rozbudowywać serwis. Ponadto wyszukiwarka niezwykle wdzięcznie indeksuje takie wpisy.

Idąc za ciosem działań z zakresu pozycjonowania nie możemy zapomnieć o tzw. linkowaniu wewnętrznym i zewnętrznym. Wyobraźmy sobie, że część społeczeństwa przegapiła Igrzyska Olimpijskie. Po kilku dniach ta gromada pragnie dowiedzieć się o wynikach naszych reprezentantów – o osiągnięciach, medalach, pobitych rekordach. Znajdując post blogowy, który odpowiada na wszystkie trapiące ich pytania zaczynają dzielić się nimi z innymi, którzy również przegapili całą sportową imprezę. Link zaczyna krążyć po naszej rodzinie, znajomych. My zyskujemy miano eksperta, a nasza strona zostaje wzmocniona i coraz chętniej odwiedzana.

Na naszej stronie linkować możemy wewnętrznie, co z kolei pomaga w indeksacji serwisu. Obecnie najczęściej linkujemy zdjęcia/obrazki, dane podkategorie w obrębie kategorii, a także stopkę i menu. Oprócz powyższych, prawdziwą wylęgarnia waszych własnych miejscówek są właśnie wasze wpisy blogowe.

Wyświechtany frazes, ale od lat prawdziwy i znajdujący swoje odwzorowanie w wynikach. Google lubi świeży, wysokiej jakości tekst. Każdy wpis to nowa podstrona, a każda podstrona to nowa gałąź, która regularnie rozbudowuje Twój serwis. Jak mówi znane przysłowie - „jeśli stoisz w miejscu to znaczy, że się cofasz” i tak właśnie jest w przypadku rozbudowania domeny w content. Konkurencja nie śpi, trendy się zmieniają i zalewają świat online – nie pozwól, aby klienci pominęli cię w natłoku tych zdarzeń.

Blog wpłynie na widoczność twojej marki. Im więcej wpisów, tym większa szansa na dotarcie do nowych klientów, którzy szukają pomocy lub odpowiedzi. Przyznaj się, ile razy wpisałeś nazwę danej firmy szukając odpowiedzi na temat poprawnego tapetowania ścian? Jak często wpisujesz jedno słowo np. „szkoła”, chcąc się dowiedzieć jakie zmiany w programie nauczania weszły po likwidacji gimnazjum? No właśnie. Kluczem do zrozumienia mechanizmu powstawania wpisów, jest zrozumienie klienta, który wyszukuje danych informacji. Jeśli my szukamy zmian w oświacie w określony sposób, szansa, że podobnie szukają inni jest naprawdę wysoka.

Tak, blog to integralna część witryny firmowej, a treści, które w nim umieścisz są tak samo widoczne, jak konkretne podstrony lub strona główna. Im więcej „chodliwych” tematów, które mają potencjał i realne zainteresowanie czytelnika, tym większa szansa, że ów czytelnik trafi do Twojej firmy i przy odrobinie szczęścia – skorzysta z Twoich usług.

Posty blogowe to ta wspomniana scena dla standuperów. Możemy się w nich wykazać, nadać im naszego wyjątkowego kształtu, oddać odrobinę naszej wiedzy, stylu komunikacji. Jeśli więc poszukujesz sposobu, aby pracownicy podzielili się swoją wiedzą, zżyli z firmą, oddali cząstkę swojej osobowości, to blog jest doskonałym polem do popisu. Wpisy to promocja, ale także ogromna szansa do samorozwoju, która jest tak cenna w ujęciu biznesowym i prywatnym.

W naszym firmowym poletku komunikat jest jasny: piszmy blogi, bo wiedza którą zdobywamy (naprawdę!) każdego dnia jest zbyt cenna, by zatrzymywać ją dla siebie. I bardzo dobrze, bo szkoda by było, gdybyśmy nie wychodzili na światło dzienne, pokazując, że praca to nasza pasja, a pisanie o niej jest przyjemniejsze, niż mogłoby nam się zdawać.

Nie samym tekstem człowiek żyje! Wpis blogowy to doskonała przestrzeń do wykazania się swoją kreatywnością w ogólnym ujęciu content marketingowym. Video, grafiki i infografiki powstałe spod naszych rąk są doskonałym sposobem na przekazanie wartości merytorycznej. Jest to tym istotniejsze, gdy zrozumiemy, że ponad 65% czytelników to wzrokowcy, którzy większość informacji zapamiętają z materiałów wizualnych i estetycznych.

Mój pierwszy, podcastowy odcinek był poświęcony blogom, dlatego zachęcam do jego odsłuchania, jeśli chcielibyście dowiedzieć się jeszcze więcej.

 Content marketing rośnie w siłę i jestem niemal pewna, że obserwujemy dopiero jego początek.

W dobie technologii i nowoczesnych rozwiązań nikt nie zastąpi człowieka (przynajmniej na razie), który pisze i pozwala stworzyć wizerunek danej marki. Całe szczęście, bo dzięki temu ja i wszyscy koledzy z branży mogą działać kreatywnie, a co za tym idzie - słuchać, odpowiadać i formować komunikaty, które złapią za seruducho.

Obecnie content marketing jest modny, a rynek wyrzuca mnóstwo nowych copywriterów, którzy chcieli by zmierzyć się z pisaniem. Co prawda droga od copywritera do „contentowca” jest daleka, ale aż dziw bierze, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu nikt oficjalnie o content marketingu nie słyszał.

Tak, wiem, opowiedzenie przeszło 120 lat w jednym poście to wyzwanie, dlatego przedstawię to w szybki, przystępny sposób - w formie tzw. łatwej do przełknięcia pigułki. Nie będę mówić jak kreować wizerunek marki, nie chcę w tym miejscu pisać poradników. Moim celem jest udowodnić, że content marketing ma swoją historię, jest ważny i wbrew temu co się mówi – ma staż dłuższy niż kilka lat.

Wiem również jaki jest ogrom sceptyków opisywanego tematu - to głównie ci, którzy zwracają uwagę na problem nadużywania tej terminologii. Dlaczego zacznę od początku…


Zanim zaczniemy historię... czyli czym jest content marketing?

Pisanie treści to nie content marketing. Sprowadzając czyjąś pracę do tego zadania to trochę tak, jakbyśmy powiedzieli, że stomatolog tylko wyrywa zęby, a przecież jeszcze dłutuje, plombuje czy wybiela (i straszny po nocach - przyp. red).

Jestem daleka od mieszania copywrtitingu z content marketingiem – głównie ze względu na wspomnianych sceptyków, którzy tak chętnie bagatelizują pracę „contentowców”.  Jak zatem rozróżnić te dwie profesje?
Jeśli szukasz sposobu na dorobienie sobie, siadasz przed komputerem, zaczynasz pisać pod wytyczne o np. sprężarkach, lokówkach, tanich wycieczkach za granicę i pielęgnacji psiej sierści to jesteś copywriterem. Dobrze gdybyś znał SEO, podstawy języka polskiego, miał lekkość pisania. Pomoże ci to w pracy, ale umówmy się - nie jest to rzecz niezbędna, zwłaszcza jeśli twoje teksty to tzw. precle, które wymagają minimalnej kreatywności i researchu. Content marketing to coś więcej - można powiedzieć, że to dołożony silnik-turbo do "malucha" lub wisienka na torcie, która często zmienia smak ciasta. Ja właśnie w taki sposób to sobie wizualizuję.

Owszem, content to treść. To także walka ze spójną komunikacją, wytyczanie kierunku w którym firma chce zmierzać, ustalenie grupy odbiorczej i ubranie owej treści w sreberko marketingowe. Zadanie to jest trudniejsze niż mogłoby się zdawać, bo po 120 latach konsumenci są odporni na pewne przekazy, a proste reklamy nie trafiają do tak szerokiej grupy. Tworzenie tożsamości marki w grupie świadomych klientów wymaga obserwowania, wnioskowania i rozumienia.

INWESTUJĄC czas i pieniądze w content marketing zyskujesz min:

Pozwolicie jednak, że ominę dalsze słownikowe i encyklopedyczne definicje i przejdę do rzeczy.

punkt pierwszy na osi czasu: 1895 rok

Przez wielu content marketing uznawany jest za nowoczesną profesję, chociaż jego oficjalne początki datowane są na XIX wiek. To wtedy pewien człowiek dał podwaliny do min. mojej pracy.

Rok 1895, John Deere produkuje maszyny rolnicze. Chcąc opowiedzieć o swoim biznesie stwarza magazyn, który ma dotrzeć do potencjalnych klientów. Nazywa go „The Furrow” i… obserwuje rosnące zainteresowanie swoimi produktami. Dlaczego? Deere rezygnuje z reklamy, która trafia do ogółu. Na łamach czasopisma doradza jak prowadzić gospodarstwo rolne, przedstawia korzyści z użyciem maszyn, zwraca się do klientów w sposób bezpośredni. Tworzy tylko dla rolników.

Śmiało można stwierdzić, że w ten sposób zasiane zostało pierwsze ziarenko content marketingu. Ziarenko, które będzie kiełkować przez następne lata.
Warto tu „dorzucić” informację, że coraz częściej za datę początkową podaje się 1891 rok - kiedy to słynny Doktor Oetker publikował na swoich produktach smakowite przepisy kulinarne. Jak dla mnie, osoby która z gotowaniem niewiele ma wspólnego, jest to niezwykle cenna i trafna forma komunikacji. Podejrzewam, że trafiała do każdego, kto zdecydował się na zakup galaretki lub budyniu (w końcu to potrafi zrobić każdy😊).

Punkt drugi na osi czasu: 1900 rok

Każdy miłośnik Master Chefa wie, że obecnie symbolem dobrej kuchni są gwiazdki Michelin.

Mało kto jednak doczytał, że bracia Michelin próbowali rozkręcić swój biznes w wielu branżach – niestety z marnym skutkiem. Zmierzając się z biedą wpadli na pomysł tworzenia rankingu, dzięki któremu przyznawane zostaną gwiazdki dla najlepszych hoteli i restauracji. Prosty pomysł stworzył z nich ekspertów, a dziś posiadanie gwiazdki Michelin świadczy o ogromnym prestiżu. Aż dziw bierze, że poradnik pierwotnie był darmowy i przysłużyć się miał sprzedaży opon na terenie Francji…

Punkt trzeci na osi czasu: 1987 rok

Przeskoczmy teraz w czasie, do 1987 roku, kiedy to największym marzeniem dzieciaków były klocki Lego. Producent tych niewielkich zabawek zmagał się z ogromną konkurencją, która próbowała zapożyczyć jego pomysł. Chcąc odeprzeć atak konkurencji i pragnąc zostać bezsprzecznym liderem w branży, zaczęto budować swoją markę na content marketingu właśnie.

Każdy miłośnik klocków mógł czytać historie oparte na bohaterach zabawek, a społeczność fanów stawała się pokaźną i silną. Wiele treści angażowało kreatywnie, poszerzając stopniowo grupę odbiorców, a każda seria klocków posiada swoją odrębną historię i jasno nakreślone postacie, które można ułożyć i wykorzystać w codziennej zabawie. Sama pamiętam serię klocków Lego Scala, w których każdy pies, kot, koń miał swoje imię i jako dziecko nie próbowałam nawet tej komunikacji zmieniać. W końcu miałam lalkę Megan. Tak musiało zostać.

Punkt czwarty na osi czasu: 1996 rok

1996 rok jest niezwykle ważny z punktu widzenia dzisiejszego content marketingu. To właśnie w tym roku, po raz pierwszy, użyto oficjalnie owego pojęcia. Świadomość dziennikarzy oraz próba dotarcia do odbiorców spowodowała, że zespół American Society for Newspaper Editors obrał kierunek bardzo zbliżony do dzisiejszej pracy z contentem właśnie. Chęć zrozumienia, dotarcia i zbudowania relacji marka – klient spowodowała, że zainteresowanie gazetą wzrosło, a liczba zadowolonych czytelników zdecydowanie przewyższała grupę czytelników rozczarowanych. Okazało się, że zrozumienie swojego klienta, nawiązanie z nim więzi i odpowiedzenie na jego potrzeby jest kluczowe w budowaniu swojego biznesu.

Voila i tak powstała kontrowersyjna nomenklatura content marketingu!

Punkt piąty na osi czasu: 2005 rok

Powstaje jeden z najsłynniejszych i najbardziej popularnych serwisów internetowych – YouTube. To on staje się doskonałym poletkiem do budowania swojego wizerunku (personalnego jak i biznesowego), a z czasem przeistacza się w platformę do zarabiania i streamowania. Wiele firm w ten sposób zaczyna docierać do swoich klientów – kreując się na ekspertów w swojej branży, nierzadko nawiązując z nimi bezpośrednią komunikację - pytając o opinie i angażując ich w konkursy.

Punkt szósty na osi czasu: dziś

A dziś? Dziś biznes bez content marketingu (dobrego lub złego) jest jak żołnierz bez broni. Prawda jest taka, że gdybyśmy prześledzili wszystkie znane marki to doszlibyśmy do wniosku, że content marketing towarzyszy każdej z nich – od zawsze. Trudno sobie wyobrazić dzisiejszy biznes bez promocji, storytellingu, budowaniu społeczności (to ma miejsce zwłaszcza dziś, dzięki social mediom), rozdawaniu tzw. gratisów. Dlatego też istnieje tak wielu zwolenników teorii mówiących, że content marketing istnieje tak długo jak istnieje język pisany. Swoją drogą - ciekawa jestem waszych poglądów na ten temat?

Jedyną różnicą jesteś Ty - konsument, klient, odbiorca. W dobie napływu różnych bodźców uodporniamy się na proste i bezosobowe przekazy – chcemy czegoś więcej, przez co naturalnie koncepcja się rozwija. Z oczywistych względów mnie to cieszy, ale jednocześnie nie pozwala stać w miejscu i czekać bezczynnie na to co przyniesie nam historia. Czego możemy się spodziewać? Jak zawsze w przypadku takich pytań odpowiem przewrotnie – pożyjemy, zobaczymy, ale oby jak najwięcej 😊.

Z całą premedytacją (jak zawsze - pod prąd) ominęłam w mojej historii aspekt robotów Google'a i algorytmów, które od kilku lat promują wysokiej jakości treść. Taka forma pokazuje teksty z zupełnie innej strony - ludzkiej, PRowej i nastawionej na komunikację. Na tym głównie zależy mi w swojej pracy i taki kierunek obrał ten wpis (ale kto wie, może kiedyś pokuszę się o jego drugą część...?).


PS. Poniżej wrzucam również linki, które były moją inspiracją - w tym miejscu dziękuję innym twórcom.

  1. https://socialpress.pl/wp-content/uploads/2015/04/ebook-historia-cm-04.2015.pdf
  2. https://www.whitepress.pl/baza-wiedzy/62/historia-content-marketingu
  3. Content. Elementarna cząstka marketingu - Lieb Rebecca, Szymanski Jaimy, 2018

Zacznę wprost – wywołanie emocji u czytelnika to jedna z najtrudniejszych rzeczy, którą musi zrobić copywriter. O sile tych umiejętności świadczą stałe współprace, ale także budowanie zaufania wśród klientów i w ostateczności – wysoka sprzedaż produktów. Emocje to bodziec, który prowokuje do przerwania lub rozpoczęcia danej aktywności. Jeśli spotykamy się z negatywnymi doświadczeniami – unikamy ich i nie wrócimy do ich źródła. Gdy doświadczymy pozytywnych bodźców - chcemy aby wracały, czujemy się dzięki nim bezpieczniej i pewniej.

Emocje są „stare”, pozwalają nam przetrwać, działają instynktownie, zawiadują konkretnymi ośrodkami w mózgu.

Jestem z wykształcenia psychologiem, nie będę ukrywać, że praca nad emocjami (i ujmowanie ich w kontekście użytkowym) jest powiązana z moją pasją i wiedzą zdobytą na studiach. Nie oznacza to jednak, że czytam emocje jak z białej kartki. To długotrwały proces, elastyczność wobec różnych postaw, umiejętność współodczuwania i rozumienia.

Sprzedaż parasola, kiedy trwa ulewa nie jest wielkim wyzwaniem, w końcu produkt odpowiada na potrzeby klienta w danym miejscu i w danym czasie. Jeśli klient czegoś potrzebuje, a następnie to dostaje, szansa Twojego zarobku jest większa. Co zatem zrobić, aby sprzedać lód zimą?

Nie jesteśmy racjonalnym konsumentem

Kupujemy nieracjonalnie. Nie analizujemy ceny, gramatury, nie prowadzimy badań, nie sprawdzamy konkurencji na rynku. Kupujemy emocjami, trendami, wpływem społecznym lub wpływem producenta.

Przykład? Proszę bardzo.

Kupiłam ostatnio stepper do ćwiczeń w domu. Była promocja, był różowy, pomyślałam: „Ładny! Przyda się!”. W końcu zacznę pracę nad sylwetką, na opakowaniu Pani jest szczupła, mogę przecież być taka sama. Świetny stepper i już. Wzięłam.

Problem polega na tym, że ja nie znoszę ćwiczeń, więc wrzuciłam stepper do szafy. Razem ze swetrem w moim najmniej ulubionym kolorze, który również kupiłam „na pocieszenie” i którego nie planuję nawet nosić.
W idealnym, racjonalnym świecie zanim kupiłabym ten sweter lub stepper przemyślałabym decyzję wielokrotnie. Obiektywnie próbowałabym odpowiedzieć sobie na pytanie czy to jest rzecz niezbędna, czy faktycznie poprawi mi humor. Przeanalizowałabym cenę na tle innych produktów z tej kategorii i rozważyłabym wydatek w kontekście innych obowiązków finansowych. Nie zrobiłam tego, bo zadziałały emocje – dostałam to, czego potrzebowałam, a producent przekonał mnie, że nawet jeśli tego nie potrzebuję to i tak powinnam to kupić.

Drugim elementem są nasze stereotypy i przekonania. Copywriter powinien wiedzieć, że nasze opinie (czasem krzywdzące i niesprawiedliwe) to wynik uprzedzeń.
Czy tego chcemy czy nie, z każdej strony docierają do nas bodźce opisujące i narzucające nam daną opinię. Dlatego też technologia japońska, pomidory włoskie, oliwa z Grecji czy czekolada z Belgii zawsze będzie oceniona wyżej niż produkty z podobnej kategorii, ale innego kraju.

Teraz z ręką na sercu odpowiedz sobie, ile czasu poświęcasz na decyzję zakupową? Jak często decyduje ładne opakowanie? Jaki wpływ mają zdjęcia produktu? Jak streszczenie na okładce książki wpływa na jej zakup?

Jak wywołać emocje za pomocą słowa pisanego?

Okej, wiemy już, że emocje mają znaczenie. Kupujemy, gdy nam smutno, kupujemy by być lepszym w jakiejś kategorii, aby wynagrodzić sobie trud pracy i by nadążać za trendami i presją społeczeństwa.

Pisarz (copywriter również!) pracuje na tych emocjach, wzbudza je, a w skrajnych przypadkach - wykorzystuje. Jeśli zrobi to w odpowiedni sposób, a tekst nabierze charakteru i „drugiego dna” zdobędzie czytelników.

Proste? Niestety nie do końca.

·       Przeanalizuj grupę odbiorczą

Podstawowa kwestia w tworzeniu contentu i dedykowanych opisów. Zastanów się do kogo trafiasz – kim jest dana osoba, co robi, dlaczego przegląda ten produkt, czego mogła szukać? Myśl jak klient.

Nie pisz tak samo do dzieci, jak i do dorosłych czy seniorów. Nie bazuj na sztywnych emocjach, bo każda z tych grup potrzebuje czegoś innego. Twoim zadaniem jest zauważyć, zrozumieć i zastosować te różnice. 

Kolejny przykład? Nie ma sprawy.

Niech naszym produktem będzie plecak. Zwykły, materiałowy, nie wyróżniający się z tłumu produktów i pozostałych plecaków.

Przygotowałam trzy, luźne propozycje dla trzech, różnych grup odbiorczych. Tworząc je zaczęłam się zastanawiać czego potrzebujemy od plecaka, jak możemy go wykorzystać, jak stereotypowo podejść do tematu i jak przyozdobić opis w najsilniejsze w danym momencie emocje. Poniżej efekt tych "szybkich" analiz.

Na wyprawę w nieznane. Aby pomieścić kanapki z serem od mamy i ten ulubiony sok, który wyciska Ci w dniu urodzin. By dojść do parku i zjeść przekąski w piaskownicy, gdzie rodzice nie mówią, że jesz brudnymi rękoma. Idealny by nabrać kamyków i kasztanów, z których można zrobić ludziki. Pomieści wszystko co prawdziwy podróżnik mieć powinien!

Kanapki, koc, napój, aparat fotograficzny i bluza na przebranie, bo znowu zapowiadają ulewne deszcze. Z kieszonką na telefon, by nie grzebać w nim w pośpiechu i przez przypadek nie wylać termosu z gorąca kawą. Podstawa – wygoda, styl i szerokie szlufki, które nie wpijają się podczas górskiej wycieczki. Pomieści wszystko, nawet rzeczy, których nie planowaliśmy zabrać.

Trzeba kupić ulubiony dżem dla wnuczka, bo maluch zjada go ze smakiem, popijając gorącym mlekiem. Przecież powtarza, że nigdzie nie smakuje tak jak u babci. Dla reszty rodziny ser na pierogi, a na wieczór kawę zbożową, która doskonale rozgrzeje po całym, jesiennym dniu. Na szczęście można to wszystko spakować, bez obawy, że reklamówka znowu wpije się w dłonie.

·       Opisz możliwości produktu lub usługi

Zasada jest prosta: nie każdy wie czym jest Twój produkt i jaką ma funkcjonalność. Musisz więc przedstawić te możliwości - czytelnie, klarownie i w możliwie najbardziej spersonalizowany sposób. 

Nie potrzebuję steppera, nigdy wcześniej nawet nie myślałam, że powinnam go kupić. Do czasu gdy zrozumiałam, ile kalorii dzięki niemu spalę, jak będzie wyglądała moja sylwetka, co dzięki niemu zyskam. A my, konsumenci chcemy coś zyskać. Nie chcemy wydawać pieniędzy na darmo, chcemy mieć z tego profity. Jesteśmy finansowymi łakomczuchami.

·       Dlaczego wcześniej nie rozwiązałeś swojego problemu?

No właśnie, dlaczego wcześniej nie byłam fit? Bo nie miałam steppera. Dlaczego wcześniej nie wyszedł mi sernik? Bo nie miałam silikonowej blaszki. Dlaczego wcześniej obcierały mnie buty? Bo nie kupiłam nowego modelu marki X, który ma żelową wkładkę amortyzującą wstrząsy.

Nierzadko musisz przedstawić ten problem sam. Co więcej, nie zawsze Twój odbiorca myśli, że problem jest problemem. Pamiętaj, że głównym bohaterem jest Twój klient – jego potrzeby, jego motywacja, jego pytanie na które musisz odpowiedzieć. Twoim zadaniem jest otoczyć go troską, dobrą radą, praktycznymi rozwiązaniami, które ułatwią mu codziennie czynności. Jeśli dzięki tobie poczuje, że problemów ma mniej – bingo!

·       Podkreśl efekt przed zakupem i po zakupie

Ile razy przeglądając zdjęcia przed i po remoncie zacząłeś zastanawiać się nad zmianą koloru ścian? Albo nowymi poduszkami na kanapę? Wizualizacje wzbudzają emocje, zwłaszcza gdy jesteśmy wzrokowcami. Efekt kontrastu w psychologii społecznej funkcjonuje od XIX wieku i polega na błędnym, subiektywnym powiększaniu lub umniejszaniu danej cechy, tylko ze względu na porównywanie z inną cechą. To działa i można to wykorzystać. 

Wniosek? Bazuj na negatywnych opisach „przed”, a następnie przejdź do opisu „po”. Pamiętaj tylko, żeby nie manipulować swojego klienta. Kłamstwo ma krótkie nogi.

·       Nie kłam

No właśnie – nie myl wzbudzania emocji z kłamaniem i manipulowaniem. Twoim zadaniem jest przedstawić usługę lub produkt za pomocą emocji – docierając do grupy odbiorczej w sposób prawdziwy. Stepper różowy jest stepperem różowym, który pomoże mi schudnąć jeśli będę na diecie i będę korzystać z niego regularnie. Nie jest magicznym portalem, dzięki któremu stanę się popularną „fitness guru”. Nie jest ze złota, nie zmywa naczyń – jest stepperem. To wszystko.

Szanuj swojego klienta, nie rób z niego grupy badawczej, nie sprzedawaj produktu, który nie jest poszukiwanym przez odbiorców. Buduj swoją renomę w sposób wiarygodny i uczciwy. Emocje są dobre – manipulowanie nie - zwłaszcza w obliczu tak szerokiej konkurencji.  Do nieetycznych praktyk zaliczamy min. nieprawidłowy przekaz, który powoduje lęk oraz działania podprogowe.  O ile z psychologicznego punktu widzenia są to elementy ciekawe, o tyle z punktu widzenia współpracy z klientem –  wysoce naganne.




DLACZEGO KLIENCI CZUJĄ SIĘ EMOCJONALNIE ZWIĄZANI Z FIRMĄ?

źródło: https://www.customerthermometer.com/customer-retention-ideas/brand-loyalty-statistics-2017/

Na deser podsyłam kilka inspiracji, które pomogą zrozumieć znaczenie emocji w biznesie (niekoniecznie wykorzystując słowo pisane). Zachęcam, aby się z nimi zapoznać – w końcu uczymy się całe życie.

 

Z okazji zbliżającego się Cyber Monday i Black Friday, przygotowaliśmy promocyjną ofertę, obowiązującą jednorazowe usługi SEO i SEM!

Z myślą o przedświątecznych szaleństwach zakupowych, w Fox Strategy świętujemy już od dziś 😉

Tak! Wszystkie poniższe usługi SEM, które zamówicie w listopadzie, otrzymacie z 30% rabatem.

Każda z powyższych usług wyceniana jest indywidualnie, w oparciu o analizę potrzeb Klienta.


Chcesz skorzystać z oferty? Skontaktuj się z nami przez formularz lub telefonicznie.

Oferta obowiązuje na usługi zamówione do 30.11.2018 włącznie.

Zainteresowani? 🙂

Jakiś czas temu, na naszym blogu, pojawił się post odnośnie 7 mitów z zakresu optymalizacji domen. Zainspirowana tak przygotowanym tekstem zaczęłam zastanawiać się nad mitami z branży copywriterskiej. Prawda jest taka, iż bez względu jaką pracę wykonujemy, wcześniej czy później, zerkniemy się z plotką, która wprowadza zamęt, a następnie… przyjmuje formułę tezy. O dziwo, tak samo jest z branżą „działaczy contentowych”. Analizując wszystkie zasłyszane „złote rady”, zdałam sobie sprawę, iż niezwykle popularne są 3 mity, które trzeba wyjątkowo prędko obalić.


Keyword Density kluczem do sukcesu

Pierwszy raz z podejściem Keyword Density spotkałam się 2 lata temu, przeszukując interesujących szkoleń i artykułów odnośnie pracy i rozwoju copywritera. W wolnym tłumaczeniu mówi ono o nasyceniu słów kluczowych w danym tekście. Jego wynik obliczany jest w formie procentów – a dokładnie ich proporcjonalności do całości contentu.  W branży mówi się, że najbardziej optymalny wynik to 1.3% gęstości istotnych fraz.

Tak, są copywriterzy którzy wyliczają ten współczynnik i trzymają się go sztywno, niczym przerażony akrobata na linie. Osobiście nigdy nie liczyłam i nie upierałam się na przestrzeganiu tak restrykcyjnego podejścia do tworzenia tekstów SEO. Wychodzę z założenia, iż mój klient nie jest algorytmem czy robotem, w związku z tym - priorytetem jest stworzenie tekstu merytorycznego. Oznacza to, iż wynik algorytmu nie interesuje odbiorcy tak mocno, jak wynik pozycjonowania czy zajmowanego miejsca w wynikach wyszukiwania. Jeśli tekst daje możliwość przekroczenia tego współczynnika – robię to. Jeśli zaś ostateczny rezultat contenu straci na wiarygodności i naturalności – nie „upycham” fraz na siłę, tylko po to, aby uzyskać gęstość na poziomie prawie 1.5%. Poszukiwałam wiarygodnych badań, które mogłyby potwierdzić istotność zawierania i liczenia Keyword Density. Matt Cuts na swoich social mediach wspominał o powtórzeniu 2-3 krotnym danej frazy na stronę. Wniosek jest więc jeden – nie ma jednego magicznego algorytmu, czy z góry doprecyzowanego schematu dobierania słów kluczowych pod objętość tekstu. Co człowiek to inne podejście, a co copywriter to inne umiejętności zawierania tych haseł.

Copywriter pisze tylko dla robotów Google’a

Owszem, praca copywritera to przede wszystkim tworzenie tekstu SEO, tak aby wzmocnić procesy pozycjonowania danych domen. Szacuje się, iż ok 15% contentu ma bezpośredni wpływ na uzyskiwane wyniki (chociaż, jak wiemy, jest to proces zbyt złożony, aby otrzymać tak klarowną statystykę). Unikanie lub pomijanie słów kluczowych dostało nawet specjalistyczną nazwę - Keyword Avoidance. Zadanie copywritera to tworzenie treści z uwzględnieniem elementów zgodnych z SEO, to oczywiste. ALE! Nie samym SEO człowiek żyje, zatem priorytetem w tworzeniu treści zawsze powinien być odbiorca – człowiek. To on będzie mierzył się z tym tekstem, to on będzie poszukiwał informacji o produkcie, to on wyrobi sobie opinie o danej marce i to dla niego przede wszystkim tworzymy daną treść. Copywriter idealny to taki, który potrafi połączyć te dwa elementy, nie narażając jednego, kosztem drugiego.  Co 5 obywatel Polski i co 3 użytkownik internetu regularnie czyta blogi ( badanie CBOS w 2017 roku, w ramach badania „Korzystanie z Internetu”) i wynosi z nich wartościowe informacje – pamiętajmy o tym, gdy następnym razem będziemy chcieli stworzyć naszprycowany frazami, niemerytoryczny tekst.

Nie pomijaj znaków diakrytycznych

Znaki diakrytyczne to znaki graficzne, używane w różnych językach tego świata. Mogą one znajdować się nad literami, pod nimi lub na ich ukos. W przypadku języka polskiego będą to np. ę, ł, ś. Problem takich znaków jest dość powszechny, z różnych kwestii. Po pierwsze – używanie ich jest zgodne z estetyką naszego języka. Poprawnie wizualnie wykreowane kampanie Adwords, czy naturalny tekst powinien je wszystkie zawierać, bez względu na ostateczny sposób wyszukiwania danych fraz. Prawda jest jednak taka, iż użytkownicy wyszukiwarek często pomijają te znaki, idąc „na skróty”. Coraz częściej frazy nie zawierają spacji, posiadają błędy językowe czy ortograficzne. Wiele branż „stoi” takimi błędnymi frazami i ich pominięcie miałoby znaczący wpływ na wyniki pozycjonowania SEO. Weźmy na przykład przypadek agencji SEO we Wrocławiu. Często użytkownicy pomijają literę „ł” w nazwie miasta. Pominięcie tak stworzonej frazy, owszem, zachowa poprawność językową, ale może przyczynić się do obniżenia wyników pozycjonowania domeny (a to o nią w dużej mierze przecież chodzi). Podobną sytuację na swojej drodze napotka sklep z żywnością naturalną, który sprzedaje „pyłek przczeli”. Wniosek? Jeśli zależy nam na efektywnym pozycjonowaniu nie powinniśmy rezygnować czy unikać fraz wpisywanych w wyszukiwarce. Nawet, jeśli wiąże się to z lekkim „kaleczeniem” języka

Wyniki wyszukiwań dla frazy "agencja seo wroclaw"

Podstawą profesjonalnego i naturalnie wyglądającego tekstu SEO jest umieszczenie w nim kluczowych, niezbędnych słów. To one w dużej mierze mają wpływ na efekty podejmowanego pozycjonowania i to w słowach kluczowych tkwi największa moc contentu. Z pozoru łatwa koncepcja umieszczania odpowiednich fraz w tekście, okazuje się być problemem nie do przejścia, gdy umieścić należy nienaturalną lub długa frazę.

Przekona się o tym każdy, kto chociaż raz próbował umieścić w jednym tekście kilka identycznie brzmiących wyrazów. Oto moje sprawdzone triki na sytuacje „podbramkowe”, w których brakuje nam pomysłu lub sposobu na umieszczenie kluczowych słów.

Czym jest fraza lub słowo kluczowe?

Zanim jednak przejdziemy do sedna – słów parę o samych frazach dla osób niepracujących w branży SEO/SEM. Frazy / słowa kluczowe to najczęściej zbitki wyrazów (lub jeden wyraz), które wpisujemy w wyszukiwarce. Właściwe umieszczenie tychże haseł w tekście sponsorowanym (lub na stronie www) daje nam odpowiednią pozycję w wynikach oraz zwiększa szansę na zyskanie klienta.

Obecnie wyróżnić możemy kilka rodzajów takich fraz – mianowicie:

Słowa kluczowe w formie nagłówków

Często spotykanym i efektywnym pomysłem wykorzystywania słów kluczowych, jest ich umieszczanie w nagłówkach H1, H2, H3… Nawet najmniej poprawne językowo propozycje lub frazy typu long tail wyglądają dzięki temuumiarkowanie naturalnie. Co więcej, umieszczenie słów kluczowych w nagłówkach wzmacnia podejmowane działania z zakresu SEO, przyczyniając się do wzrostu pozycji w wynikach wyszukiwania. Uwaga - pamiętajmy, by podczas ich tworzenia zachować właściwą hierarchię.

Aby zrozumieć sposób umieszczania słów w taki sposób, posłużmy się przykładem. Wybierzmy zatem frazę: copywriter SEO wrocław. Na pierwszy rzut oka, umieszczenie tak nienaturalnie brzmiących zbitek słów, jest niezwykle trudne do umieszczenia w ciągu danej treści. Dlatego też, nagłówek z dopisanym dywizem („-„) brzmi i wygląda zdecydowanie lepiej i przejrzyściej dla czytelnika (np. „Copywriter SEO Wrocław – jego zadania i cele”). Możliwości tworzenia nagłówków w przedstawiony sposób są nieograniczone. Alternatywnie użyć możemy „– wycena tekstów”, „– poradnik tworzenia treści” i wielu, wielu innych.

Słowa kluczowe jako opisy grafik

Często, wiele treści tworzonych na stronę, otoczona jest (lub powinna być) grafikami lub wykresami z atrybutem „alt”. Poprawnie i merytorycznie stworzony tekst nie tylko odnosi się do tych danych w tekście, ale także opisuje wykres kilkuwyrazowym wyjaśnieniem. Najczęściej umieszczamy je pod zamieszczonymi zdjęciami. Niezwykle łatwym sposobem na umieszczenie frazy jest opisanie za jej pomocą grafiki, diagramu, badań, odnoszących się do poruszanego tematu. Idąc za ciosem powyższej propozycji, dobrym przykładem na jej zastosowywanie będzie „Copywriter SEO Wrocław – w 34% tworzenie tekstu uważane jest za istotne”.

Słowa kluczowe w odmianach

Kolejnym dobrym trikiem i sposobem na nienaturalne frazy jest stosowanie ich odmian. Oczywiście, dokładne powtórzenie jest najbardziej efektywne i pożądane, ale w sytuacji, która nie pozwala nam ich zastosować, nie bójmy się użyć frazy odmienionej przez przypadki. Tak umieszczone związki wyrazowe nie zostają odebrane jako „upchane”, a wyniki z zakresu SEO w większości przypadków nadal mogą się sukcesywnie poprawiać. Bardzo często w zaleceniach audytu znajdziemy wytyczne odnośnie tworzonego contentu. Oprócz fraz jeden-do-jednego, często propaguje się umieszczanie naturalnie brzmiących odmian. Dobrym przykładem będzie zastąpienie „Copywriter SEO Wrocław” na „Copywriter SEO we Wrocławiu”. Jakiś czas temu, na swoim blogu, Steven Baker przedstawił przypadek 50 fraz, w których synonimy realnie poprawiły wyniki. Tylko jedna fraza była na tyle źle odmieniona, że przyczyniła się do spadków (mamy zatem wynik na poziomie 98%). Analizując te wyniki, uwzględnijmy jednak fakt, iż na ten moment roboty wyszukiwarki interpretują synonimy w języku angielskim znacznie lepiej niż w języku polskim.

Słowa kluczowe jako ciąg tekstu

Najczęściej czytając dany tekst podchodzimy do niego holistycznie. Oznacza to, iż nie skupiamy wzroku na poszczególnych wyrazach, a na ciągu zdań i na charakterze, który dzięki temu oddaje. Frazy długie i trudne, dobrze zatem otaczać „normalnie” brzmiącymi zdaniami, tak, aby jego ostateczny odbiór był przejrzysty. Precyzyjnie i rozważne umieszczenie fraz w taki sposób skutkuje niezauważeniem np. nieodmienionego wyrazu. Wiele copywriterów idzie o krok na przód, specjalnie „pomijając” interpunkcje. W przypadku frazy „Copywriter SEO Wrocław” mamy do czynienia z 3 wyrazami, w jednym, nieprzerwanym ciągu. Niektórzy wykorzystują ten schemat, udając, iż słowo Wrocław jest początkiem kolejnego zdania, z pominięciem kropki po drugim wyrazie. Ja, personalnie, nie jestem zwolenniczką tego typu zabiegów, głównie poprzez propagowanie poprawności językowej i maksymalizacji przejrzystości tekstu.

Słowa kluczowe w formie pytań

Pytania zamieszczone w nagłówkach, tekstach, reportażach, artykułach sponsorowanych i treściach na stronę to najprostsza i wyjątkowo naturalna forma umieszczania słów kluczowych. To one dają łatwą możliwość przechodzenia do sedna tematu, a sam tekst nabiera „poradnikowego” i mocno informacyjnego charakteru. Pomocą w wyborze i umieszczeniu takich pytań może okazać się narzędzie zwane „Answer the public”. Wpisując w nim dane słowa kluczowe – w tym wypadku „teksty SEO” -  otrzymujemy ciąg zadawanych przez  użytkowników pytań,  oczywiście z użyciem wpisanej formy. Jednym z wyników jaki otrzymamy będzie pytanie ”Jak pisać teksty pod SEO?”, co w końcu jest idealnym wstępem do rozpoczęcia poradnika czy wartościowego merytorycznie tekstu (również tego z uwzględnieniem zasad SEO).

https://answerthepublic.com/

Podobne narzędziem daje nam Senuto, proponując tzw. Questions – Generator. Po wpisaniu frazy i rodzaju pytań, otrzymujemy wyniki, które posłużą nam za inspirację. A w przypadku tworzeniu contentu, to w inspiracjach tkwi istotny szczegół powodzenia pracy.

envelopephone-handset linkedin facebook pinterest youtube rss twitter instagram facebook-blank rss-blank linkedin-blank pinterest youtube twitter instagram