Jak wykorzystuje się aplikacje mobilne do walki z pandemią koronawirusa? W 33 odcinku Dziennika Budowy Firmy dowiesz się:
- jak działają takie aplikacje,
- w jakich formach występują,
- jakie technologie wykorzystują,
- czy faktycznie są skuteczne,
- i jak pomagają nam w radzeniu sobie z pandemią.
Dowiesz się także, jak technologie wykorzystywane w tego typu aplikacjach mają się do prywatności danych, i czy mamy się czego obawiać?
O tym wszystkim opowiada Dawid Pietkiewicz.
TRANSKRYPCJA ODCINKA
Cześć, z tej strony Dawid.
Witam Was w kolejnym odcinku “Dziennika Budowy Firmy”, w którym podobnie jak w moim poprzednim nagraniu, podpowiadamy sobie o aplikacjach mobilnych. Tym razem nie będziemy jednak rozmawiać o działaniach ASO, czy ogólnie – marketingu dla aplikacji mobilnych. Chciałbym natomiast poruszyć, myślę – dość ciekawy na ten moment temat, czyli wykorzystanie aplikacji mobilnych do walki z pandemią koronawirusa. W dzisiejszym odcinku porozmawiamy sobie o tym jak działają takie aplikacje, w jakich formach występują, jakie technologie wykorzystują, czy faktycznie są one skuteczne i pomagają nam na ten moment jakkolwiek w radzeniu sobie z tą pandemią. A na koniec opowiem krótko jak technologie wykorzystywane w tych aplikacjach mają się do prywatności naszych danych i czy faktycznie jest czego się bać pod tym kątem. Zaczynajmy więc.
Typy aplikacji mobilnych wykorzystywanych do walki z koronawirusem
Zaczniemy sobie od omówienia jakiego typu aplikacje powiązane jakkolwiek z koronawirusem, z tą pandemią możecie w ogóle spotkać. Mamy więc aplikacje służące do telekonsultacji, tele porad z lekarzem. Z drugiej strony, mamy aplikacje do śledzenia symptomów choroby i samodzielnej wstępnej diagnozy. Powiedzmy, czy możemy być potencjalnie zakażeni, czy nie. Mamy również aplikacje, tak jak ta wykorzystywana u nas w Polsce – do kontrolowania przebywania na kwarantannie gdzie robimy sobie selfie o danych porach i w ten sposób weryfikowane jest czy na tej kwarantannie przebywamy.
Ostatni typ, najważniejszy tak naprawdę, o którym porozmawiamy sobie w tym odcinku, to tak zwane aplikacje służące ustalaniu kontaktów zakaźnych (taki termin funkcjonuje), są to aplikacje do ustalania kontaktów zakaźnych. O co chodzi? Już tłumaczę. Tego typu aplikacje możemy powiedzieć, że służą do śledzenia kontaktów międzyludzkich. Dane z nich mają służyć do szybkiego lokalizowania po pierwsze – ognisk zakażeń, a po drugie – osób zakażonych, które mogły zarazić kolejne osoby, czyli osób narażonych na zakażenie. Działają one w ten sposób, że w momencie gdy osoba mająca zainstalowaną aplikację zostaje oznaczona jako zarażona, inne osoby przebywające gdziekolwiek indziej z tą osobą w danej odległości, mające również daną aplikację, są kierowane na kwarantannę lub jest zalecana ta kwarantanna. Generalnie – są informowani o tym, że mogą być zarażeni, ponieważ mieli kontakt z osobą zarażoną. Jak to działa technicznie, technologicznie, jak to wygląda w praktyce? Już mówię. Podstawą funkcjonowania takich aplikacji jest przede wszystkim technologia Bluetooth.
Myślę, że najłatwiej działanie tego mechanizmu będzie wytłumaczyć na przykładzie. Wyobraźmy sobie więc, że jesteśmy w kawiarni. Jest w niej kilka osób, każda z nich ma zainstalowaną taką aplikację do ustalania tych kontaktów zakaźnych. Teraz każdy ze smartfonów emituje unikalny token, unikalne ID, jakiś unikalny ciąg numerów, wykorzystując właśnie Bluetooth. I w momencie gdy dwa urządzenia, dwa smartfony są w bliskiej odległości do siebie, czyli ludzie są w bliskiej odległości, przebywają obok siebie przez jakiś czas ustalony (zwykle to jest 5 minut lub dłużej), wymieniają się nawzajem tymi tokenami. Następnie wzajemnie są zapisywane, oczywiście – w zaszyfrowanej formie tak, żeby nie dało się zidentyfikować, który token należy do kogo. Więc jeszcze uzupełniając to, co mówiłem na początku – każde z urządzeń zarówno emituje token, jak i odbiera inne tokeny. Czyli jest swego rodzaju zarówno nadajnikiem, jak i anteną.
I tak chodząc sobie po mieście, chodząc sobie po różnych miejscach, mają styczność z różnymi osobami, zbiera się wzajemnie te tokeny. Trochę jak zbieranie pokemonów – tutaj zbieramy tokeny, czyli zbieramy ID tych użytkowników innych. Wszystkie te tokeny są następnie przechowywane i w momencie gdy w systemie jedna z osób zostanie oznaczona jako zakażona, jeżeli dany token zostanie w systemie opisany jako zakażony, to Twoje urządzenie, Twój smartfon sprawdza, czy Ty masz w swojej liście ten token zakażony. Jeżeli masz na swojej liście ten zakażony token, w tym momencie idzie informacja do Ciebie, że możesz być potencjalnie zarażony, możesz być potencjalnie zarażona i rekomenduje się udanie na samoizolację, na kwarantannę. I tak to działa w kontekście technologii Bluetooth, czy ogólnie działania aplikacji.
Aplikacje wykorzystujące GPS i geolokalizację
Natomiast dość często w tego typu aplikacjach, do śledzenia tych kontaktów zakaźnych jest również wykorzystywana technologia GPS, geolokalizacja. Wykorzystuje się również dane z GPS, dlatego że za pomocą Bluetootha jesteśmy w stanie stwierdzić, że ten kontakt był, ale nie jesteśmy w stanie stwierdzić gdzie. Więc wykorzystując technologię GPS można określić gdzie nastąpiło to zakażenie i zweryfikować czy nie jest możliwe przez to jakieś większe ognisko zakażeń. Więc wykorzystując tę technologię geolokalizacji, lokalizujemy dokładnie gdzie miało miejsce zakażenie. W ten sposób można zweryfikować czy w danym miejscu nie doszło do rozprzestrzenienia się jakiegoś większego ogniska zakażeń. W ten sposób również ludzie, którzy nie mają zainstalowanej aplikacji mogą zostać skierowani na kwarantannę lub badania.
Wykorzystanie technologii GPS budzi jednak spore kontrowersje i sceptycyzm wśród społeczeństwa. I z tego względu Google oraz Apple, chcąc – o ironio – zadbać o naszą prywatność, stworzyli wspólny system, kładący nacisk na naszą prywatność, gdzie nie jest wykorzystywana technologia GPS, lecz jedynie technologia Bluetooth. System ten został udostępniony instytucjom zdrowia publicznego do wykorzystania w aplikacjach do śledzenia właśnie tych kontaktów zakaźnych. Technologia działa w analogiczny sposób jak opisywałem wcześniej, w kontekście Bluetootha. System generuje losowy token, losowy identyfikator, co jest ważne w tym kontekście – są one zmieniane co 10-20 minut tak, aby niemożliwe było ustalenie Twojej tożsamości, bądź lokalizacji. Następnie, gdy Twój telefon jest w pobliżu innych urządzeń, innych smartfonów, wymieniają się one nawzajem tymi tokenami, tymi identyfikatorami. Proces ten nie wymaga otwartej aplikacji. Okresowo, Twój telefon porównuje następnie listę tokenów zapisanych u Ciebie, z tymi oznaczonymi jako zarażone i sprawdza czy któreś z nich się parują. Jeżeli tak, dostajesz informację i rekomendacje do udania się na samoizolację, do przebycia kwarantanny.
System ten więc nie monitoruje Twojej lokalizacji, nie wykorzystuje geolokalizacji, danych GPS. Używa kryptografii, używa metod szyfrowania danych, więc do danych dotyczących Ciebie masz dostęp tylko Ty i inni użytkownicy nie mogą poznać Twojej tożsamości, ani żadnych danych na Twój temat. Jedyny dostęp do informacji na Twój temat z zewnątrz mogą mieć instytucje zdrowia publicznego. Niestety, technologia Bluetooth również posiada swoje wady. Taką główną, podstawową wadą jest przede wszystkim dokładność. Chodzi o to, że w różnych urządzeniach zasięg tego sygnału Bluetooth może być inny. Generalnie, może sięgać nawet 10 metrów. Umówmy się, 10 metrów jest to już spora odległość, gdzie wszelkie obostrzenia odnośnie odległości tych kontaktów między ludźmi mówią raczej o 2 metrach – nie większych odległościach na 10 metrów. To jest 5 razy więcej. Tak naprawdę może dochodzić do sytuacji, że wyłapało nam sygnał, bo ktoś stał po drugiej stronie ulicy, albo za sceną budynku. I w takiej sytuacji, jeżeli trwało to ten określony czas – powiedzmy 5 minut lub dłużej, te tokeny zostały zapisane i ta osoba, od której odebraliśmy token zostanie oznaczona jako jako zarażona, do nas też przyjdzie informacja, że jesteś potencjalnie zarażony, potencjalnie zarażona, odbądź kwarantannę. W tym przypadku jednak nie było tego kontaktu, jest to fałszywy alarm. Niestety, w przypadku Bluetooth takie sytuacje będą miały często miejsce.
GPS w tym przypadku (pomijając już te kwestie prywatności), również nie nie jest rozwiązaniem idealnym, ponieważ na otwartej przestrzeni, dokładność to około 4 metry we współczesnych urządzeniach, we współczesnych smartfonach. Więc też ta dokładność nie jest idealna, trochę lepsza niż Bluetooth, no ale mówimy tutaj o otwartej przestrzeni. Technologia GPS może działać źle w budynkach. Na pewno nie zadziała nam w jakieś kolei podziemnej, w metrze na przykład i tego typu miejscach. Tutaj też mamy po tej stronie mocne ograniczenia, które na ten moment są bardzo trudne do przeskoczenia, już jakby abstrahując od tej całej kwestii prywatności jeżeli chodzi o zbieranie danych na temat naszej lokalizacji.
Kwestia prywatności i dostęp do Twoich danych w telefonie
Jak to więc właściwie jest tą prywatnością? Jakie faktycznie dane są zbierane i czy to rozwiązanie zaproponowane przez Google i Apple jest faktycznie stosowane? Dotarłem do badania przeprowadzonego przez Jonathana Albright’a z Uniwersytetu Columbia, który przeanalizował 359 aplikacji systemu iOS, czyli na urządzenia Apple, powiązanych jakkolwiek z koronawirusem. Czyli będziemy mieli zarówno aplikacje do śledzenia tych kontaktów zakaźnych, jak i do rozpoznawania symptomów, czy telekonsultacji z lekarzem. W wyniku tej analizy okazało się, że tylko 47 aplikacji spośród 359, które były zbadane, używa tego systemu zaproponowanego przez Google oraz Apple. Wspomniałem też o tym wcześniej, więc dla chcących więcej poczytać na temat tego rozwiązania Google oraz Apple, system nazywa się Exposure Notification System, więc jeżeli pogooglacie, to znajdziecie informacje na ten temat. Pozostałe 312 aplikacji jest natomiast uprawnione do żądania jakichkolwiek informacji, jakie chcą. I tak idąc dalej w te statystyki, 59% aplikacji prosi o lokalizację użytkownika i 43% robi to cały czas, nie tylko w momencie gdy aplikacja jest uruchomiona. 44% aplikacji żąda dostępu do naszego aparatu, 22% do mikrofonu, 32% do naszej galerii zdjęć, natomiast 11% chce nawet dostępu do naszych kontaktów.
Nie będę teraz wnikał i oceniał na ile żądania takich danych jest uzasadnione, zależy to też od typu konkretnej aplikacji, musielibyśmy bardzo głęboko wchodzić. Chcę uświadomić Wam po prostu jakie informacje mogą być potencjalnie zbierane, bo myślę, że warto to wiedzieć. A nierzadko dochodzi do sytuacji gdy aplikację żądają dostępu do danych, których wcale nie potrzebują, bez których mogą spokojnie działać. Jak to jest w takim razie ze skutecznością tych aplikacji? I czy faktycznie pomagają one w walce z koronawirusem? Na ten moment myślę, że trudno to stwierdzić ze stuprocentową pewnością. Odcinek nagrywam pod koniec listopada, po świecie, po Europie szaleje druga fala zakażeń koronawirusem.
Natomiast według danych, do których udało mi się dotrzeć, według do tej pory zebranych danych na temat aplikacji, wykorzystanie ich w walce, wykorzystanie tych aplikacji do śledzenia kontaktów zakaźnych w walce z pandemią koronawirusa jest mało efektywna. A wynika to przede wszystkim z niskiego zaufania społeczeństwa do tego typu rozwiązań, do takich aplikacji. Początkowe predykcje zakładały że 67, do nawet 80% użytkowników aplikacji, pobierze taką aplikację do śledzenia tych kontaktów zakaźnych. Rzeczywistość okazała się jednak zgoła inna, ponieważ globalnie jest to około 20% – w Niemczech 21%, we Włoszech 14%, we Francji tylko 3%. Najwyższy współczynnik tych ściągnięć jest w Islandii oraz Singapurze gdzie przekracza on 40%. Te wartości – nawet w tych krajach, gdzie te aplikacje faktycznie są pobierane, skrajnie różnią się od tego, jak na początku było to planowane, jakie były założenia. A że liczba pobrań tych aplikacji jest tak naprawdę kluczowa, bo im więcej ludzi będzie z niej korzystało, tym będzie to efektywniejsze – więc przy małej liczbie pobrań, małej liczbie tych aplikacji na smartfonach, staje się ona po prostu nieefektywna.
Powodem tak niskiego zaufania społecznego do tych aplikacji, mających wspomóc naszą walkę z pandemią koronawirusa, to przede wszystkim – moim zdaniem – te względy prywatności, co również pokazują statystyki. Ludzie po prostu boją się aplikacji, które mogą inwigilować nas z użyciem technologii właśnie takich, jak geolokalizacja, ustalanie gdzie jesteśmy w danym momencie i zbierania danych na ten temat. Instytucje zdrowia publicznego, instytucje rządowe wypuszczające takie aplikacje oraz jej twórcy zreflektowali się teraz trochę i coraz więcej aplikacji przechodzi na ten systemu Google/Apple bądź podobne, które wykorzystują tylko technologię Bluetooth, nie wykorzystują technologii geolokalizacji.
Jak popatrzymy sobie na statystyki, o których mówiłem przed chwilą, widzimy jednak, że wciąż ogrom aplikacji zbiera bardzo dużą ilość danych na nasz temat. Myślę więc, że te rozwiązania kładące nacisk na prywatność pojawiły się trochę za późno. Od początku, moim zdaniem, powinien być kładziony nacisk na tę kwestię prywatności oraz edukowania ludzi, edukowania społeczeństwa w tym zakresie. Czyli mówienia, że zbieramy takie, takie dane, są one szyfrowane, nigdzie nie wypłyną na zewnątrz, potrzebujemy ich do tego i tego. Bo ludzie jak usłyszeli, gdzieś zaczęli czytać, że tutaj geolokalizacja, zbierają, inwigilują – przestraszyli się po prostu i potem poszło to lawinowo.
Drugą kwestią mogącą ograniczać efektywność tych aplikacji jest to, co mówiłem wcześniej – czyli względy technologiczne: mała dokładność tych obecnie współczesnych technologii, które wykorzystuje. Ostatnim elementem, na który chciałbym zwrócić uwagę w kontekście niskiej efektywności aplikacji jest to, że największą grupą ryzyka są osoby starsze jeżeli chodzi o koronawirusa. Osoby starsze często mają ograniczone możliwości korzystania ze smartfona z dostępem do internetu. Znalazłem statystyki odnoszące się do Wielkiej Brytanii, które mówią, że 61% osób powyżej 65 roku życia nie ma dostępu do urządzenia mobilnego z internetem, nie ma dostępu do smartfona z internetem. W Polsce zakładam, że ten procent jest o wiele wyższy jeszcze, więc trochę mimochodem myślę, wykluczamy z tego systemu najważniejszą w sumie grupę ludzi, która najbardziej jest narażona na te zakażenia i najwięcej mogłaby wynieść z takiego rozwiązania.
I na tym skończymy sobie dzisiejszy odcinek. Życzę Wam przede wszystkim dużo zdrowia i do usłyszenia!