More

    DBF #20 – 5 elementów na których opieramy sprzedaż w Fox Strategy

    Sprzedaż usług bywa demonizowana, bywa też przeceniana. Dla nas była trudna, ale staje się coraz bardziej naturalna i satysfakcjonująca. Nadal popełniamy błędy, ale też stale się uczymy i świętujemy małe i duże sukcesy. Na czym opieramy sprzedaż w Fox Strategy? O tym, w dwudziestym odcinku Dziennika Budowy Firmy opowiada Katarzyna Baranowska.

    TRANSKRYPCJA ODCINKA

    Cześć, z tej strony Kasia Baranowska z Fox Strategy. Witam Was serdecznie w kolejnym odcinku “Dziennika Budowy Firmy”. Dzisiaj z przyjemnością opowiem Wam o pięciu elementach, na których opieramy sprzedaż w naszej firmie 🙂

    Temat ten chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu, natomiast nie mogłam zebrać się w sobie, żeby trochę więcej Wam na ten temat opowiedzieć. Wynika to między innymi z tego, że wciąż jest to proces, nad którym pracujemy, który doskonalimy. Wciąż jeszcze jest bardzo wiele elementów, których musimy się po prostu nauczyć, które musimy jeszcze w tym temacie wypracować. Natomiast dzisiaj chciałam się podzielić się z Wami swoją refleksją na ten temat. Serdecznie zapraszam.

    Na temat mechanizmów, które warunkują czy wspomagają sprzedaż na pewno napisano już bardzo wiele. Podejrzewam, że nawet powstało już w tym temacie wiele świetnych podcastów. Natomiast ja dzisiaj pomyślałam, że opowiem Wam o tym jak wygląda to stricte u nas, czyli w Fox Strategy. Do jakich wniosków też doszliśmy, na jakie rozwiązania na ten moment stawiamy i tak naprawdę – na jakich elementach w tym momencie opieramy naszą sprzedaż. We wstępie wspomniałam już o tym, że cały czas jeszcze pracujemy nad tym procesem, nieustannie szukamy, testujemy. Jest wiele elementów, które na pewno wymagają jeszcze poprawy. Części z nich jesteśmy już świadomi, części pewnie jeszcze nie. Staramy się też sięgać po pomoc ludzi mądrzejszych w tym temacie niż my, albo przynajmniej bardziej doświadczonych. Wprowadzamy też niektóre rozwiązania w życie, niektóre testujemy. I krótko opowiem Wam o tym, co dokładnie warunkuje sprzedaż u nas i co na nią wpływa.

    Brak działu sprzedaży

    Pierwszym elementem, pierwszą rzeczą, z którą niejako musieliśmy się zdarzyć jest to, że nie zatrudniamy handlowców czy sprzedawców. Czyli nie mamy na pokładzie osób stricte odpowiedzialnych tylko i wyłącznie na przykład za sprzedaż, za poszukiwanie nowych klientów, za prowadzenie negocjacji z nimi, i tak dalej. Rozwiązanie to ma swoje plusy i minusy, o których też zaraz Wam opowiem. Przez jakiś czas mieliśmy sporo wątpliwości z tym związanych i wielokrotnie już rozważaliśmy to czy powinniśmy, na przykład zatrudnić na etacie handlowca, czy jakby osobę, która będzie tutaj odpowiadała za sprzedaż. Natomiast finalnie doszliśmy do wniosku, że nie, że będziemy dalej realizować te działania w ramach tego zespołu, który mamy w tym momencie. Oznacza to, że za przygotowanie ofert i za kontakt z klientem odpowiadają bezpośrednio specjaliści, którzy później prowadzą konkretne projekty. Oznacza to, że specjaliści SEO, którzy prowadzą projekty z zakresu SEO również takie oferują, specjalista AdWords zajmuje się też ofertowaniem projektów adwordsowych, i tak dalej.

    Takie rozwiązanie, za nim przemawiało przede wszystkim to, że dzięki temu nowy potencjalny klient, który zgłasza się do naszej agencji ma kontakt przez cały czas z jedną, konkretną osobą, która przede wszystkim zna się na rzeczy. Jej celem nie jest stricte sprzedaż danej usługi, a tak naprawdę wspólnie z klientem wypracowanie konkretnego, optymalnego rozwiązania. Ten mechanizm w takim kształcie cały czas u nas funkcjonuje, natomiast okazało się, że jest to bardzo angażujące dla naszych specjalistów i również dla nas – bo zarówno ja jak i Ewelina też bezpośrednio w tym procesie uczestniczymy. No i teraz – każdy z nas ma też pewne predyspozycje, ale ma też pewne cechy, które niekoniecznie będą mu pomagały, jeśli chodzi o negocjacje, rozmowy stricte sprzedażowe z klientami. Tutaj musieliśmy zaakceptować ten fakt, że niektórzy z nas mają na przykład bardziej analityczne podejście, niektórzy są bardziej empatyczni. I w pewien sposób, rozmowy z innymi osobami przychodzą im łatwiej bądź trudniej. Chodzi o to, że musieliśmy w pewnym sensie też zidentyfikować swoje własne ograniczenia i zacząć pracować nad tymi elementami, które mogłyby, które wymagają warsztatu, które wymagają pracy właśnie po to, by łatwiej było nam rozmawiać z potencjalnymi klientami czy z osobami, które trafiają do nas, do agencji.

    Innym minusem tego rozwiązania, które obecnie u nas funkcjonuje jest to, że potencjalni klienci muszą dość długo czekać na przygotowanie oferty i na analizę. Z racji tego, że na co dzień prowadzimy inne projekty, w momencie, kiedy wpada do nas konkretne zapytanie, prośba o przygotowanie oferty, to trudno jest nam natychmiast rzucić wszystko i zająć się stricte właśnie analizą czy badaniem potrzeb nowego klienta. Stąd też musimy sobie ten czas gdzieś w grafiku ułożyć, zaplanować i tak dalej. Część osób, kiedy dostaje od nas informację o tym, że będzie musiało na taką analizę nieco poczekać albo decyduje się – no właśnie – poczekać, jakby rozumiejąc z czego to wynika, natomiast zdarza się, że są potencjalni klienci, dla których tutaj jednak czas ma znaczenie. No i oni mówią wprost, że niestety, jeśli mieliby czekać kilka dni roboczych na otrzymanie takiej gruntownej analizy to jest to dla nich element – niestety – nie do przeskoczenia, bo potrzebują na przykład czegoś na już. No i niestety, nie będziemy w stanie im tego dać w tym określonym czasie. Więc ten minus, o którym wspomniałam na początku, to ten długi czas naszej odpowiedzi na prośbę klienta o przygotowanie oferty.

    Zauważyliśmy też, że pewnym wyzwaniem jest dla nas to, kiedy oferta musi być stworzona z kilku składowych, z kilku klocków. Czyli na przykład – obejmuje ona zarówno działania SEO, jak i na przykład kampanii AdWords, kampanię prowadzoną w mediach społecznościowych, content marketing, i tak dalej. Czyli mamy tutaj kilka składowych, plus każdy ten element tworzony jest u nas przez innego specjalistę. Wyzwaniem dla nas jest później stworzenie jednej, kompletnej oferty, zaproponowanie rozwiązań, które będą się wspomagać, a nie na przykład wykluczać. Plus, do tego dochodzi jeszcze kwestia przepływu informacji, tego jakie są oczekiwania klienta, dokładnego zbadania tych potrzeb i nie robienia tego na przykład na 4 razy, tylko zbadania ich raz i przekazania tych wszystkich informacji do specjalistów, którzy będą odpowiedzialni za przygotowanie konkretnej składowej oferty.

    Jak się pewnie domyślacie, elementem, który też mocno nas ogranicza to możliwość ofertowania wielu projektów, albo sporej liczby projektów w dosyć krótkim czasie. Tworzy się u nas tak zwane wąskie gardło, wystarczy kilka większych zapytań ofertowych, które spływają w bardzo krótkim odstępie czasowym, a my tak naprawdę zaczynamy już mieć pewną górkę – zarówno projektową, jak i ofertową. Musimy tutaj wspinać się naprawdę na wyżyny, jeśli chodzi o umiejętność zarządzania naszym czasem planowania i dotrzymywania terminów. W praktyce oznacza to też, że jeden specjalista SEO nie jest w stanie wziąć na siebie prowadzenia większej liczby projektów. Większej liczby – mam na myśli, że taka górna granica to 7-8 konkretnych projektów SEO, które mocno angażują go czasowo, z racji tego, żeby miał on jeszcze możliwość przygotowywania jakiś analiz ofertowych, rozmów z klientami, i tak dalej. Więc tutaj też nasze zasoby są w tym momencie w pewien sposób skończone.

    No i teraz moglibyśmy sobie powiedzieć “Rany boskie, to jest pogwałcenie wszystkich zasad i wszystkich tych elementów, które warunkują tak naprawdę sprzedaż”, czyli moglibyśmy powiedzieć, że popełniliśmy wszystkie możliwe błędy i złamaliśmy wszystkie zasady, nawet takie zdrowej logiki. Natomiast to rozwiązanie, jakkolwiek mogłoby wyglądać z zewnątrz, ma jednak swoje plusy. I o tych plusach też Wam troszkę opowiem. Na przykład tym co działa, zaletą tego procesu jest to, że każdy z nas ma swoją specjalizację. Co za tym idzie, doskonale zna swój produkt. Stąd też jest w stanie naprawdę dobrze doradzić osobie, która zgłasza się do nas z konkretnym problemem. Nie czarujemy, że znamy się na wszystkim, natomiast mamy na pokładzie specjalistów, którzy czują się wyjątkowo mocni w konkretnych, czasem nawet bardzo wąskich tematach. I tutaj jesteśmy w stanie dać z siebie 110%.

    Inną zaletą takiego rozwiązania jest to, że często cały nasz kontakt z klientem, cały proces z tej obsługi ofertowej (tak bym to nazwała) pozbawiony jest takiej bardzo marketingowej, sprzedażowej gadki. Wybaczcie mi, że w ten sposób nazywam to, co mam na myśli. Natomiast chodzi mi o to, że nie mamy tak bardzo silnego parcia na wynik, na to, żeby sfinalizować konkretną transakcję. Chcemy doradzić i biorąc pod uwagę nasze doświadczenia wskazujemy klientowi bardzo różne rozwiązania, albo wręcz chcemy je wypracować wspólnie z klientem. Natomiast nie mamy z tyłu głowy myśli takich, że musimy koniecznie teraz dowieźć jakieś wyniki sprzedażowe, sfinalizować ileś umów, dowieźć konkretne rzeczy, czyli generalnie po prostu sprzedać. Nie, na szczęście jesteśmy od tego wolni, oczywiście zależy nam na tym żebyśmy pozyskiwali nowych klientów, podpisywali nowe umowy, nowe kontrakty. Natomiast nie dzieje się to za wszelką cenę i nie mamy tutaj założonych jakieś takich sztywnych ram, sztywnych wskaźników, które mówią nam o tym, że musimy na przykład podpisać 20 nowych umów w miesiącu, albo musimy wysłać 120 ofert, itd, itd. To daje nam niesamowity komfort i zupełnie inne podejście do pracy. Do tego, żeby faktycznie starać się klientom pomagać, wypracowywać z nimi różne fajne rozwiązania, a niekoniecznie proponować im coś, co będzie dla nas maksymalnie opłacalne, z czego ktoś z nas dostanie gigantyczną prowizję, i tak dalej.

    Często, gdy prosimy klientów o taki feedback w temacie przygotowanych ofert, to słyszymy, że bardziej doceniają oni to, że są to oferty szyte na miarę, poprzedzone faktycznie gruntowną analizą. Pochłania to sporą część naszego czasu, ale jednocześnie wierzymy, że jest to właśnie ta wartość dodana, którą otrzymuje od nas przyszły partner już na starcie. Bo z drugiej strony, trudno byłoby w pewnym uproszczeniu, w pewnej przenośni leczyć pacjenta bez choćby wstępnego badania i przejrzenia wyników, na pewno rozumiecie co mam na myśli. Chodzi mi o to, że na pewno nie chcielibyśmy podjąć się prowadzenia konkretnych działań, które będą proponowane w taki, np. przypadkowy sposób, bez poznania faktycznie tego co stoi za historią danej domeny, jakie są oczekiwania klienta, jak wygląda jego konkurencja, jakie są jego możliwości, jeśli chodzi na przykład o optymalizację, czy o możliwość zaangażowania się w kampanię, itd.

    Wspomniałam też na początku, że każdy z nas jako specjalista ma też swoje konkretne cechy charakteru, które w pewien sposób albo pomagają mu sprzedawać, albo stanowią pewną barierę. I też mówiłam o tym, że staramy się nad tym pracować. Paradoksalnie jest to dla nas o tyle dobre, że nieustannie rozwijamy swoje kompetencje – albo przynajmniej łatwiej jest nam zidentyfikować obszary, gdzie nie do końca czujemy się mocni i wiemy też nad czym powinniśmy pracować, co powinniśmy doskonalić, co przydałoby się nam i co mogłoby pomóc nam w, np. prowadzeniu rozmów, w negocjacjach, w tych elementach, które dotyczą na przykład komunikacji. I doskonalenie takich kompetencji, na pewno jest dla nas cenne, plus – może zaowocować na różnych etapach naszej dalszej pracy.

    Świadome wybieranie zapytań

    Drugi element, na którym też mocno opieramy sprzedaż w Fox Strategy, to selekcja zapytań. Brzmi to trochę zaskakująco na start, natomiast cały czas uczymy się selekcjonować te zapytania, te leady, które do nas trafiają. Nie ukrywam, że wynika to z tego, że chętnie współpracujemy z ludźmi, którzy mają wartości podobne do naszych. Co mam na myśli? W tygodniu trafia do nas od kilku do kilkunastu zapytań. Bo oczywiście wygląda to bardzo różnie w różnych tygodniach, natomiast w tej chwili staram się to uśrednić. I natężenie tych prac jest niestety różne, trudno to przewidzieć. Nie wiemy tak naprawdę, ile czasu powinniśmy sobie zarezerwować w tygodniu na to, żebyśmy swobodnie mogli analizować projekty, przygotowywać ofertę, itd. Ale nauczyliśmy się już, że taka wstępna selekcja oszczędza nie tylko czas, ale też tak naprawdę środki i naszą energię. I z jednej strony, są tematy, w których czujemy się mocni i niektórych działań podejmujemy się chętnie. Ale są też zapytania, gdzie widzimy, że nie będziemy w stanie pomóc. Albo już na starcie okazuje się, że tak naprawdę to wcale nie usługi, które my możemy klientowi zaproponować przyniosą mu te efekty, których on tak naprawdę oczekuje. W takich sytuacjach najlepiej już na starcie postawić na szczerość i po prostu powiedzieć o tym, że na przykład konkretne działania nie przyniosą spodziewanych efektów, bądź warto zaplanować to jednak wychodząc od innej strony, itd.

    Czasem też czujemy, że między nami a potencjalnym klientem nie ma tzw. chemii. Nie ma tej nici porozumienia. Od razu widać, że trudno nam się komunikuje już na tym etapie. Wychodzimy więc założenia, że nie ma sensu podejmować współpracy na siłę, nie staramy się przypasować wszystkim. Ludzie też są różni, mają różne doświadczenia, różne potrzeby i różne oczekiwania. Natomiast czasami widzimy, że przepaść, która tworzy się między nami a osobą, która jest po drugiej stronie jest za duża, jest nie do przeskoczenia. Czasem tyczy to stylu pracy, czasem oczekiwań, czasem w ogóle takiego, powiedziałam – podejścia do ludzi. Więc krótko podsumowując – jeśli nie ma między nami chemii to nie idziemy w to. Dla klientów zawsze chcemy być partnerem, no i dokładnie tak też chcielibyśmy być traktowani. Jeśli więc ktoś próbuje z nami trochę negocjować np. z pozycji siły, itd. to też nie będziemy chętni do tego, żeby taką współpracę nawiązać. Żebyśmy się też dobrze zrozumieli – absolutnie nie chodzi mi o to, że jako Fox Strategy, czy jako specjaliści mamy sobie jakąś manierę i wybieramy z kim chcemy, a z kim nie chcemy pracować, ale w tym względzie mimo wszystko mocno ufamy swojemu doświadczeniu i intuicji. Jeśli ktoś nie akceptuje na przykład naszego stylu pracy, sposobu prowadzenia projektów czy działania, no to też nie staramy się przekonać go za wszelką cenę i obiecywać, że będziemy coś robić inaczej, trochę wbrew sobie, a po myśli klienta.

    Szczere i otwarte podejście do współpracy

    Mamy kilka takich nieprzekraczalne granic i kwestii, gdzie nie możemy i nie chcemy się nagiąć. I tego bardzo mocno się trzymamy. Wbrew pozorom nie chodzi wcale o kwestie budżetowe, ale raczej o oczekiwania drugiej strony, to na ile są one realne, czy też na przykład o chęć zaangażowania się klienta w projekt. Jeśli ktoś od razu deklaruje, że nie ma czasu, ochoty, możliwości – na przykład wdrożenia zalecanych przez nas zmian i mimo proponowania kilku różnych wyjść z tej sytuacji dalej nie widać światełka w tunelu, jest to sygnał, że nic z tego nie będzie. Dwoma bardzo ważnymi dla nas wartościami są szczerość i otwartość. Tak naprawdę dotyczy to wszystkich kwestii – zarówno gdy oceniamy nasze możliwości i kompetencje czy znajomość jakiegoś tematu czy problemu, z którym przychodzi klient, ale też dotyczy to rozmów na temat budżetu, wyników, czasu niezbędnego do wypracowania efektów, i tak dalej. Wychodzimy z założenia, że nie ma się co czarować i zdecydowanie łatwiej pracuje się, gdy obie strony wiedzą na czym stoją, na co mogą liczyć, co może pójść nie tak, jakie ryzyko trzeba skalkulować, i tak dalej. Czasem niestety oznacza to, że tracimy potencjalnego klienta. Na przykład w sytuacji, gdy pyta on o czas niezbędny do wypracowania konkretnych efektów, a my mamy poważne wątpliwości co do terminu, który na przykład klient chciałby osiągnąć, chciałby dotrzymać. Czyli przychodzi ktoś do nas, kto chciałby – powiedzmy osiągnąć jakiś konkretny efekt w ciągu trzech miesięcy, a my wiemy, że będzie to niemożliwe, niebezpieczne, itd. Jeśli od razu widzimy też, że będzie na przykład trudno, długo, drogo, no to mówimy o tym bez ogródek. Po prostu chcemy, żeby klient znał ryzyko i żeby miał szansę skalkulować, jak wpłynie to na jego biznes. I dopiero na tej podstawie podjąć (lub nie) decyzję o współpracy. I nie chodzi nam też o to, że robimy to, żeby później mieć argument na wszystko w stylu “No przecież ostrzegaliśmy, że tak będzie, hello”, ale robimy to dlatego, że nikt nie lubi być zaskakiwany albo zwodzony.

    Chcemy, żeby klient miał poczucie, że to co mu obiecaliśmy od początku było realne. Nie mówimy klientom akurat tego, co koniecznie chcą usłyszeć, nawet jeśli zdajemy sobie sprawę z tego jakiej odpowiedzi od nas oczekują, to jednak stawiamy na szczerość. Chętnie kiedyś nagram odcinek o tym jak wygląda nasza oferta, natomiast dzisiaj mogę Wam powiedzieć, że na pewno jest bardzo rozbudowana. Wynika to z tego, że poświęcamy dużo czasu na analizę, na przygotowanie tego materiału, który wysyłamy klientowi. Nie mamy szablonów, jakichś gotowców, automatów do analizy wyceny, itd. Za każdym razem ręcznie na przykład przeklikujemy stronę. Bierzemy pod uwagę wskazania z narzędzi wewnętrznych i na bazie ocenę kondycji witryny, profilu linków i tego jak wygląda na przykład konkurencja, przygotowujemy plan działania i wyceniamy projekt SEO. Analogicznie wygląda to, jeśli chodzi o kampanie AdWords, strategie content marketingowe, prowadzenie działań w mediach społecznościowych, czy działania związane z promocją aplikacji mobilnych, itd. Za każdym razem staramy się, żeby ten materiał, który wychodzi spod naszej ręki miał dla klienta wartość dodaną. Niestety, jest to dość czasochłonne i zdarza się, że robimy to za symboliczne “dziękuję”, bo klient jednak nie wybiera do współpracy nas, a zyskuje pewien wartościowy materiał. Ale mimo wszystko nie mamy z tym problemu, nie chcemy w żaden sposób upraszczać czy skracać naszych ofert. Wychodzimy z założenia, że taka dobra, gruntowna analiza jest bardzo ważna. Dlatego też dzięki niej udaje się już na starcie poznać elementy, które mogą być później ograniczeniem, czyli takie wąskie gardła w projekcie. Czasem też odnajdujemy pewne trupy w szafie, no i po prostu jesteśmy w stanie od razu inaczej zaplanować działania. To też zmniejsza ryzyko późniejszych pożarów, kryzysów, jakichkolwiek elementów, które psują relacje, które też rzutują na to jak te efekty będą wyglądały, kiedy uda się je wypracować, itd.

    Brak inwestowania w płatną reklamę

    Piąty element, o którym też jeszcze dzisiaj chciałam wspomnieć, na którym też opieramy sprzedaż, to zasada, że nie kupujemy reklam, nie kupujemy lidów. Mam tu na myśli to, że nie inwestujemy, nie wiem – w billboardy na mieście, audycje radiowe, reklamy w mediach czy jakieś akcje w stylu: miesiąc SEO co za złotówkę, albo zrobimy dla Ciebie AdWords za darmo, półdarmo, i tak dalej. Raczej staramy się edukować, pomagać, włączać, albo inicjować nawet różne akcje czy wydarzenia. Za pośrednictwem tych działań trafiają do nas osoby zainteresowane współpracą. Wiele naszych kontaktów i tak naprawdę tych – brzydko mówiąc – lidów, który nas trafiają, to polecenia – zarówno od obecnych klientów czy partnerów biznesowych, jak i od znajomych czy osób, które po prostu gdzieś po drodze zetknęły się z nami. Bardzo mały odsetek nowych projektów pochodzi z tzw. “zapytań z formularza” czyli takich najmniej powiedziałabym treściwych, czy najmniej personalnie do nas zaadresowanych zapytań.

    No i teraz dochodzimy też do pewnego clue. Jasne, że gdybyśmy chcieli rozwijać się szybciej, zarabiać więcej, no to biorąc pod uwagę nawet pewną statystykę, powinniśmy po prostu pracować nad tym by pozyskiwać i generować więcej zapytań, więcej lidów, rozmów, itd. Ale z drugiej, strony mając na uwadze te punkty, o których już wspomniałam, to obecny model, na którym opieramy sprzedaż jest do nas optymalny i póki co, naprawdę dobrze nam się sprawdza. Ale też powiedzmy sobie szczerze, że cały czas nadal się uczymy, analizujemy błędy (bo i one się zdarzają). Korzystamy też ze szkoleń z coachingu, czy na przykład z wymiany doświadczeń ze znajomymi, specjalistami z branży. Dajemy sobie czas i przestrzeń na to żebyśmy mogli szukać, testować, sprawdzać, itd.

    W podcastach już kilka razy opowiadałam o tym, że naszych znajomych, którzy działają w naszej branży postrzegamy nie jak konkurencję, ale jako partnerów. I to jest też dla nas niesamowicie cenne. Dlatego, że biorąc pod uwagę, że dobrze się rozumiemy, mamy podobne doświadczenia, to też często jesteśmy w stanie nawet podczas tak naprawdę krótkiej rozmowy dać sobie o wiele bardziej wartościowy feedback niż ten, na jaki moglibyśmy liczyć się w przypadku różnych szkoleń, kontaktu z coachami, itd. Normalnym jest dla mnie to, że na przykład chwytam za słuchawkę no i dzwonię do znajomych, którzy prowadzą na przykład agencje bardzo podobne do naszej, czy działają w tej samej branży i proszę ich o krótką rozmowę. Na przykład mówię o tym co jest dla mnie problematyczne, pytam o konkretną poradę, o to jak oni poradzili sobie z rozwiązaniem bardzo podobnych problemów. Jakby na bazie tej wymiany doświadczeń, a czasami nawet możliwości sformułowania na głos swoich myśli, wątpliwości i podzielenia się nimi z kimś, rodzą się bardzo fajne rozwiązania, bardzo fajne pomysły – więc zachęcam Was również do tego, żeby rozmawiać z tymi osobami, które działają w Waszej branży, które mają przed sobą podobne wyzwania, które spotykają się bardzo podobnymi klientami, które po prostu czują temat tak samo jak Wy. Często ich zdanie, ich punkt widzenia również może się okazać dla Was bardzo cenny, nie tylko w kontekście sprzedaży, ale również w kontekście budowania czy udoskonalania bardzo różnych procesów w Waszych firmach.

    Im dłużej też zastanawiam się nad tym jak powinniśmy optymalizować nasz proces sprzedaży w firmie, to tym większą mam świadomość, że jest wiele rzeczy, które moglibyśmy zrobić jeszcze lepiej, szybciej i efektywniej. Albo że gdzieś niepotrzebnie na przykład inwestujemy zasoby, tracimy czas, itd. Natomiast cały czas myślę też o tym, że dajemy sobie prawo do tego, żeby uczyć się na błędach. I dzięki temu jesteśmy w stanie wypracować nasz własny sposób działania, jeśli chodzi o sprzedaż. Czyli możemy działać tak naprawdę w zgodzie z tym, co jest dla nas ważne. No i chętnie też przyjmujemy feedback w tym zakresie, analizujemy różne potknięcia, bo takie też się zdarzają. Mamy świadomość tego, że żeby się rozwijać i rosnąć niejako musimy sprzedawać więcej i za więcej, ale też chcemy to robić swoim tempem i po prostu ufać sobie. Wciąż szukamy takiego złotego środka i weryfikujemy to, co sobie założyliśmy, a to co realnie osiągamy. Okres pandemii był (i w zasadzie nadal jest) trudny. Sprzedaż usług ma więc dla nas wysoki priorytet, ale widzimy, że sposób w jaki dotąd realizowaliśmy te działania ma sens i że jest efektywny.

    Chętnie jednak też poznam Wasz punkt widzenia, jeśli chodzi o pozyskiwanie lidów, pracy na etapie ofertowania czy finalizowania transakcji. Jeśli tylko macie ochotę wymienić się z nami doświadczeniami, to gorąco Was zachęcam do tego, żeby robić to w komentarzach, czy po prostu pisać do nas, proponować spotkania, umawiać się. Tak jak wspominałam, rady wielu osób są dla nas cenne i chętnie poznamy różne punkty widzenia tak, żebyśmy byli w stanie prowadzić tą naszą sprzedaż jeszcze lepiej, jeszcze efektywniej. Także czekam na Wasze głosy, na Wasze komentarze, no i do usłyszenia niebawem. Dzięki, cześć. 

    ZOSTAW ODPOWIEDŹ

    Proszę wpisać swój komentarz!
    Proszę podać swoje imię tutaj

    Powiązane odcinki

    Zapisz się do newslettera

    .